Przetarłem ten zacior do końca. To, co blokowało, co tłamsiło mnie od pierwszego dnia pobytu w tym kraju, zostało w końcu wyparte przez to, co Bergson nazywał Elan Vital. Ostatni czakram odszpuntowany. Odblokowany przy biurku, przy moim nowym, składanym biurku ze sklejki w mahoniowy deseń. Z niespotykaną w tej krainie dotąd lekkością rozkładam czyste, pomiętolone kartki. Osiągnięcie tego stanu trwało niespełna jedenaście miesięcy. Dźwigary pracują, za mną stalowe, kręte koryto, betonowe kolumny obłożone luksferami, surowy basen, z przodu kotły rezonujące w najpłytszą taflę wrzącej wody. Dzięki głęboko wetkniętym w uszy stoperom słyszę tylko pojedyncze, najjaskrawsze dźwięki. Jestem odcięty od szumu. Lekko się uśmiecham. Czekam 12 min i 45 sec na moje ziemniaki – Kingi Edwardy. Czas oczekiwania, czas między jednym opróżnieniem kotła a drugim rozciąga się. Przeistacza w duszną orgię myśli. Często myśli tak toksyczne i natrętne, że przez kilka dni nie mogę się otrząsnąć. Otwieram szufladę z lewej strony, są jeszcze dwie, ta na górze to miejsce na wczesne łamigłówki, na czas przeszły, na ocalanie tego, co już zapisane. Do tej szuflady sięgam jeszcze przed rozgrzewką. Nigdy jeszcze nikt w żadnej szufladzie nie miał takiego porządku. 40 min rozpływa się w powietrzu, zapominam zjeść. Głodny wracam między dźwigary. Otwieram szufladę z prawej strony i chowam to, co zapisałem na przerwie. Obgryzam kilka na wpół ugotowanych ziemniaków. Myślę o pieprzeniu – okiełznać kopulację to uświadomić sobie, że rypanie to zawsze jest farsa. Mam ochotę uściskać każdego z współpracowników, kiedy myślę o tych rzeczach nagle wszyscy wydają się bliżsi. Bliżsi lecz zawsze z innego programu. Uczucie absolutnego bratania się z ludzkością nawiedza mnie średnio raz na dwa miesiące. Przerywam notkę aby rzucić do Roberta:
– w dni takie jak dzisiaj kocham tę robotę. - Na co on uśmiecha się i odpowiada:
– w domu nie mogę już nawet patrzeć na ziemniaki
- naprawdę ją kocham stary – mówię
2010-03-03
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz