2010-06-02

gaga

Był to jeden z tych nielicznych wieczorów kiedy wyszedłem z domu pozdrawiać małomiasteczkową społeczność. Wszyscy mówili tylko o jednym. Za kilka dni do miasteczka miała przyjechać Lady Gaga. Nie mogłem w to uwierzyć. Wpisałem w Google - Gaga i po przecinku - Kirkcaldy. Już pierwsza pozycja miała wyprowadzić mnie z błędu. Gaga rzeczywiście miała zagrać tu koncert. Bilety po pięć funa stały i to do kupienia tylko na bramce. Za taki casus oddałbym całą wypłatę. To zbyt piękne – myślę, ależ będą balety. Ustawiłem się z Wojtkiem dwie godziny wcześniej. Siedly my na ławce z widokiem na morze. Spalily my co miely my do spalenia i poszly my do klubu zobaczyć Kleopatrę naszych czasów. Ku naszemu zaskoczeniu przed klubem nie było masakrycznej – jak mawiają na Śląsku – kolejki, a tylko taka sobie, normalna, jak to w piątek. Oddaliśmy okrycia wierzchnie do szatni i ruszyliśmy pod scenę. Przeciśniecie się przez tłumek zajęło nam chyba z 15 minut. Wreszcie ujrzeliśmy ją w całej krasie. Stała tam jak żywa, taka malowana, królowa prawdziwa karnawałów, muzyki rozrywkowej i teledysków wszelakich. Królowa pudelka. Kolorowe lasery rozświetlały jej twarz. Biegała po scenie, a lasery za nią. Ruszała się jak łania w rui i miało się wrażenie, że zaraz jej gors odpali razem z giczą pod kierunkiem Siergieja Korolewa. Salut - miało się ochotę wykrzyczeć. I to to, co tam miała rzeczywiście wystrzeliło pod koniec jednego z tych bardziej znanych utworów muzycznych artystki i to prosto na publiczność, w tym na nas, na głowy nasze i ręce. I wtedy to żeśmy się trochę przestraszyli, no bo żeśmy pod samą sceną stali i to wcale nie wyglądało jak sztuczne ognie tylko jak znacznie bardziej realistycznego coś, przynajmniej ja tak pomyślałem, ale jakoś tak w środku wiedziałem, że mogę się czuć bezpiecznie, no bo przecież nie jestem na byle z dupy koncercie punkowym tylko to w końcu sama królowa i to raczej o jej bezpieczeństwo przy tych pociskach należałoby się martwić. I przez te sztuczne ognie poczuliśmy się tak jakoś odurzeni choć nic żeśmy prócz tego palenia nie brali i w sumie to nic żeśmy też nie pili. I szła ta muza tak w najlepsze jak trzeba w sumie i mogłoby to trwać tak bez końca kiedy Gaga ni stąd ni zowąd jak nie wypierdoliła się na scenie chyba przez to całe obciążenie, przez ten szkieletom, ten szkielet druciany na sobie co miała musiał jej ciążyć no i się wyjebała jak długa jakby taka przemęczona była biedna czy już po prostu rady nie dała, tego żeśmy nie wiedzieli ale jakoś się nam tak nagle ciężej na sercach zrobiło i żal jej, bo ona taka drobna, drobniejsza jeszcze niż na zdjęciach i w telewizji. Pomyślałem wtedy, że mogliby jej teraz te szrapnele z giczy odpalić, to może by ją dźwigło trochę, ale ona sama się pozbierała, czego żeśmy nawet do końca nie zdążyli zauważyć. I tego następnego kawałka to już żeśmy nie znali i ciężko nam było choćby nucić a nawet się bujać do rytmu nie bardzo i wtedy Wojtek, nie wiem, co mu odbiło, zaczął ją telefonem nagrywać, kamerować znaczy się, choć to oczywiste było, że nie można, bo nikt tego nie robił, ale on sobie chyba co innego pomyślał i nakręcił nawet z minutę chyba, teraz nie wiem, bo jeszcze tego nie widziałem, ale to sama Gaga była na żywo, na jego telefonie, i on ją tam teraz miał i miałby więcej, gdyby nas za to kamerowanie ochrona brutalnie nie wyjebała. I nie pomogły tu tłumaczenia żadne, że kurtki mamy jeszcze tam, że bilety kupione, ale jak im Wojtek ten filmik pokazał, bo oni niewiele chyba tak tyłem widzieli, to się okazało, że on tam ma ten moment jak Gaga się wyjebała i myśmy od razu już teraz wiedzieli, że to musi coś znaczyć i że skoro nie wolno było tam kręcić, a Wojtek to ma na telefonie to to nie bagatela i w huju mieliśmy od tego momentu tych ochroniarzy i zadzwonił tym samym po taryfę i żeśmy od razu pojechali do niego zrzucić te wideo i o kurtkach nawet zapomnieli. Zrzucily my i co się okazuje grubo ten film na kompie wygląda, o wiele grubiej niż w realu wygląda i tak go w kółko oglądamy aż nam się odechciewa dość szybko w sumie bo na tym filmie to głosu nie ma tylko szumy jakieś i trzaski więc ja mówię do Wojciecha - Wojciech podłóż.

2 komentarze: