2010-08-10

z miłości do dzieci

Mija drugi kwadrans od kiedy jestem pierwszy w kolejce. Nic się nie rusza. Tylko ten dzieciak. Rudy gówniarz na trzykołowym rowerku i ruda babcia na elektrycznym wózku. Wartym więcej niż mógłbym przypuszczać. A jednak przypuszczam. Będąc pierwszym w kolejce nie mam nic innego do roboty. W każdej chwili mogą zadzwonić.

Mógłbym pomyśleć o Rumunii, o tym, że nigdy mógłbym jej nie zobaczyć, a tego, czego jak czego, ale tego mógłbym sobie nie wybaczyć/darować. Tymczasem zleciało się więcej dzieciaków, pobiegły za śmiesznym rowerkiem, część pobiegła za babcią na elektrycznym wózku, reszta schowała się za mini ciężarówką/samochodem dostawczym. Dałem głośniej muzykę, zmieniłem stację na Galaxy, spuściłem szyby. Grałem głośno. Musiały mnie słyszeć. Małe rudzielce w trampkach na rzepy. Grałem tak przez chwilę, a kolejka wciąż stała. Stała już trzy kwadranse i jak dla mnie mogłaby tak stać i stać. I stać do końca. Nie raczyły wyjrzeć. Żadne z nich nie wychyliło ani źdźbła/ani koniuszka. Zmieniłem stację na Classic fm. Właśnie puszczali Wagnera/Puszczali akurat Wagnera.

2 komentarze:

  1. Jest taka scena filmowa, która jest odwróceniem Twojego opowiadania:
    http://www.youtube.com/watch?v=Gz3Cc7wlfkI

    OdpowiedzUsuń
  2. a mnie to przypomina grę w remika z ciotką bożeną

    OdpowiedzUsuń