Cioran nazywa Nietzschego filozofem bez wyobraźni, filozofem skostniałym. Pisząc to dzisiaj, nie sposób się z nim nie zgodzić. Kichać to. Niech Cioran wsadzi sobie w gardło swój osąd. (Niestety już tego nie zrobi). Oddałbym tygodniówkę, ba, oddałbym dwie tygodniówki aby nigdy nie znać tego rumuńskiego ponuraka. Oddałbym wszystko aby wrócić do Nietzscheańskiej, skostniałej, afirmacji. Miast tego skazany jestem na dołujący, w dołowaniu osiągnął kres, zmiatający wszystko, nie bez racji oraz urzekający klimat Rumuna z Rasinari. Skazany, jak galerianki, skazane są na modę. Tak, jak one owoców swej pracy spożytkować inaczej nie mogą, tak moje siły skierowane są tylko w jedną stronę. Pozbyć się Rumuna.
Przypominam sobie jednego staruszka z tytułem profesora filozofii, profesora Zdzisława Cackowskiego, ikonę i niemal bóstwo w pewnych kręgach. Staruszek ów zwykł powtarzać studentom, że myślenie bierze się z bólu. Wszyscy studenci z rozdziawionymi pyskami kiwali potakująco głowami. Zdzisław to Cioran tyle, że bardziej stetryczały.
Był tam też drugi staruszek imieniem Janusz, niemniej w tytułach zasłużony. Wiele o nim mówiono, natomiast nigdy, że gość strzela bez pudła. Gorliwe wykłady profesora Jusiaka skupiały tłumy. Janusz, choć Janusza trudno było zrozumieć, miał w sobie coś z hipnotyzera. Janusz to Nietzsche tyle, że bardziej ugłaskany.
Zdzisław popadł w letarg na stare lata i nie dało się już dostrzec na jego twarzy grymasów wykrzywionych bólem. Zdzisław ciągle jest szefem i Zdzisław to jeszcze większy jest szacun.
Janusz pogrążył się w fiksacji. Można powiedzieć, że staruszek jeszcze bardziej odleciał. W jego oczach studenci dostrzegli cień obłąkania. Janusza pozbawiono na starość katedry. Można go spotkać na osiedlowych ławkach, jak wykłada dresom pojęcie czasu u Whitehead’a.
Kilku z nich postanowiło pozbyć się Cacka. Póki co zbierają podpisy.
