2010-04-01

staying alive

Jestem czerstwy chlebek z serkiem, który smakuje, jak grzybek. Sam jestem grzybek, sam jestem czerstwy i sam jestem serek.

To obłudne, jestem tym serkiem śmierdzącym, pije te piwko jedno z tańszych i piszę o obłudzie.

Zwrot, który musi się dokonać, który się dokonuje tyczy nieco szerszego spektrum. Ja, pogoda, godziny, ona, świat. Świat, opór, twórczość, ja.

UK jest państwem, gdzie wyrzuca się najwięcej jedzenia w całej unii. Codziennie jestem świadkiem tego i jakoś mnie to specjalnie nie rusza. No, rusza na tyle aby o tym powiedzieć. Nie więcej. Nigdy nie potrafiłem udawać, że wczuwam się w cudzy ból czy nieszczęście. Owszem porusza mnie to, ale nie tak jak innych. Zdarza mi się nie pohamować śmiechu w tragicznych sytuacjach. Nikt z moich bliskich zdaje się tego nie rozumieć. Oglądanie wiadomości jest jak spalenie papierosa. Nie czuję nic prócz lekkich mdłości. Niewiele jest tak słusznie sztucznych i teatralnych miejsc jak empatia, z tej przyczyna w niektórych przypadkach obrasta ona takim ładunkiem komizmu, że tylko prawdziwie osobista tragedia może powstrzymać ten proces, a i to nie zawsze pomaga.

Obserwuję ziemniaki wpadające do bojlera z wrzącą wodą. Hipnotyzujący obraz jeśli przytrzymać tak chwilę. Zdają się bawić w berka. Tym razem dałem im naprawdę dużo przestrzeni. Jakaż to rozkosz tak płynąć na ruchliwej wodzie – jakaż to rozkosz poruszać się tak w swoim wnętrzu. Zachichotały. Wyciągamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz